Krótka historia o tym jak jedne zamknięte drzwi potrafią otworzyć inne, lepsze

Ze względu na pierwsze urodziny Girls Concept – kobiecego projektu, który tworzę – sentymentalnie patrzę na to, co wydarzyło się przez ten miniony rok i jak w ogóle do tego doszłam. Co zabawne, wcale o tym nie marzyłam. Nie miałam celu stworzenia dziewczyńskiego konceptu. Można uznać więc, że to przypadek, ale kto wierzy w przypadki? 😉

Ten projekt powstał od usłyszanego „nie”, od odmowy. Okazało się, że kiedy jedne drzwi się zamykają to otwierają się kolejne. Często lepsze, bardziej do nas dopasowane. Jeszcze rok temu byłam ambasadorką Her Impact. Ogromne wyróżnienie, wielka sprawa. W planach były eventy dla kobiet we wszystkich większych miastach w Polsce. Jako jedyna ambasadorka z Wrocławia miałam za zadanie wymyślić cały plan na to. Bardzo się cieszyłam. Od zawsze lubię planować, mam w sobie smykałkę organizatorki. Jednak pewnego dnia otrzymałam maila, że Her Impact rezygnuje nie tylko z eventów, ale też z ambasadorek. Zawiodłam się. Opowiadałam o tym koleżance bardzo rozżalona na co usłyszałam „no i co z tego, że zrezygnowali. Wobec tego zrób to sama”. Oczywiście w pierwszej chwili pomyślałam, że sama nie dam rady, ale po szybkim przeanalizowaniu sytuacji stwierdziłam, że jednak może się to udać.

Udało się o czym możecie szczegółowo przeczytać tu. Byłam wtedy warsztatowiczką Basi Pasek, a efekty pracy z nią mocno czułam w zachodzących zmianach w moim życiu. Wiele osób mnie wtedy o to pytało, a ja nie umiałam tego wytłumaczyć. Dlatego wiedziałam, że żeby zrozumieć muszą poznać Basie. Zgodziła się bez zawahania. Nad tym gdzie ma się to odbyć też długo nie rozmyślałam. Weszłam na instagrama i wyskoczyło mi zdjęcie Niegalerii. Wiedziałam, że będzie idealne. Później poszło z górki. Partnerzy sami się znajdowali. Miejsca na wydarzenie sprzedały się w kilka godzin. Było absolutnie magicznie, a ja czułam że urosły mi skrzydła.

Następnego dni miałam zapchaną skrzynkę na instagramie. Dziewczyny domagały się kolejnych takich spotkań. Dwa miesiące później była już grupa na facebooku, konto na instagramie i mail na gmailu. Nie miałam spisanego biznesplanu, przemyślanych celów i strategii. Nie miałam przede wszystkim żadnych oczekiwań. Absolutnie nie miałam pojęcia co się z tym dalej stanie. Wiedziałam jedynie, że muszę zrobić kolejne wydarzenie. A później kolejne i kolejne, bo opinie dziewczyn sprawiały, że latałam ponad chodnikiem.

Wszystko od samego początku robiłam intuicyjnie. Nie sprawdzałam statystyk. Cieszyłam się z każdej jednej, poszczególnej osoby chcącej dołączyć do grupy. I w taki sposób mija rok. Za mną wiele zorganizowanych wydarzeń, wiele zaproszonych prelegentek, poznanych uczestniczek i odnowionych znajomości. Wyobrażacie sobie jakie to jest wspaniałe uczucie widzieć na swoim wydarzeniu koleżankę ze studiów czy starej pracy? Wspaniałe!

Teraz Girls Concept to trzy regularne cykle wydarzeń w topowych miejscach we Wrocławiu, prelegentki, które przyjeżdżają czasem z drugiego końca Polski, grupa z ponad tysiącem cudownych kobiet, szybko rozwijający się podcast i marka, która przyciąga bardzo ciekawe propozycje współpracy. Dlatego jeśli kiedykolwiek zwątpicie w siebie słysząc kolejne „nie” to pamiętajcie, że to „nie” oznacza „tak” w innym scenariuszu.

Ściskam, Alicja

PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ?

Share on facebook
Share on twitter

Sprawdź moje inne wpisy

ZOSTAW KOMENTARZ

Alicja Janik
Alicja Janik