Harmonogram moich dni jest zmienny. Pracuję z domu, mam komputer zawsze pod ręką, wiele różnych projektów do ogarnięcia więc zdarza się, że o dwudziestej trzeciej klikam w klawiaturę. Nie jest to zbyt zdrowe, dlatego staram się jednak dbać o zdrowy balans. Trzymam się kurczowo nie tylko moich porannych, ale także wieczornych rytuałów. Bez nich już dawno bym posiwiała i padła ze zmęczenia. Stosowanie się do tej rutyny nie jest łatwe bo przecież zawsze jest coś do zrobienia, ale widzę ile dobrego mi ona daje więc chętnie do niej wracam.
Przed spaniem, jednak nie za późno, dobrze jest się trochę poruszać. Może to być lekki trening, albo chociaż spacer. Świeże powietrze też dobrze robi na jakość snu. Jeśli nie spacer to przewietrzenie sypialni. Ja też bardzo lubię świeżą pościel, więc wymieniam ją regularnie co tydzień. (dziewczyny, jeśli stosujecie tłuste maseczki to poszewki zmieniajcie do dwa dni!) Spryskuję ją wyciszającym, pięknym zapachem dedykowanym na poduszki, albo zapalam na kilka minut świece. Śpię też na specjalnej, profilowanej poduszce, albo na takiej z gryką. Moje plecy są mi za to wdzięczne.
Odkładam wszystkie ekrany, wyciszam powiadomienia i wchodzę do łóżka z książką i kubkiem herbaty. Jest spory wybór herbat na lepszy sen. Jest to też moment kiedy na kilka minut ląduje na macie do akupresury. Zimą lubię zasypiać z termoforem. To ciepełko mnie szybciej utula do snu.
Niestety należę do osób, które borykają się z natłokiem myśli i nawet leżąc już w łóżku analizuję wszystko. Co się wydarzyło, a co jest do zrobienia następnego dnia. Dlatego czasem korzystam z melatoniny, albo próbuję medytować. Byleby tylko się wyciszyć i szybko zasnąć.
Taka wieczorna rutyna jest zbawienna nie tylko po szalonym dniu, ale przed kolejnym, podczas którego czekają na nas nowe wyzwania.
Ściskam,
Alicja