Codzienna rutyna jest dla mnie bardzo ważna. Zarówno ta poranna jak i wieczorna. Bardzo lubię i cenię sobie powolne poranki. Kawa w łóżku z książką, a od niedawna rozciąganie i afirmacje. Wprowadza mnie to w świetny humor i wycisza. Dzięki temu wchodzą w taki fajny rytm, który utrzymuje się przez cały dzień. Później pobudzający prysznic z muzyką, szczotkowaniem i pachnącymi olejkami. Mama nauczyła mnie, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia dlatego staram się go celebrować. Nie jem go siedząc już przy komputerze, choć przyznaję, że kiedyś zdarzało mi się to bardzo często. Po takim poranku pełnym uważności i spokoju mogę rozpoczynać mój dzień pracy.
Nie ważne ile mam zadań do wykonania danego dnia nie wyobrażam sobie pracować do późna i tuz po zamknięciu komputera wskakiwać od razu do łóżka. Potrzebuję (i bardzo lubię) mieć taki wieczór, który wprowadzi mnie na wolniejsze rytmy bo dynamicznym dniu pracy. Gdybym tylko miała w mieszkaniu wannę to spędzałabym w niej długie godziny leżąc w pianie i zmiękczającej skórę soli. Niestety, obecnie muszę zadowolić się prysznicem, ale lubię zrobić sobie w łazience odpowiednią atmosferę. Zapalam świece, robię kilku etapowe oczyszczanie skóry, nakładam maseczki i w między czasie słucham ulubionego podcastu. Podczas jesienno-zimowych miesięcy w moim mieszkaniu królują pyszne herbaty więc wieczorem to właśnie z nią siadam do obejrzenia odcinka serialu lub filmu. Czasem zamiast patrzenia znów w ekran wybieram książkę. Dzień kończę z medytacją na dobry i głęboki sen. Niekiedy przed zaśnięciem spędzam jeszcze kwadrans na macie do akupresury.
Raz w tygodniu, najczęściej w weekendy lub w tygodniu jeśli trafi mi się luźniejszy dzień robię sobie domowe spa. Bardzo to lubię. To jest mój dzień dbania o siebie. Dzięki temu mam poczucie, że daje sobie odpowiednią ilość uwagi. Nie zatracam się w codziennej gonitwie. Mogę zwolnić i zaopiekować się sobą. Robię wtedy rzeczy, na które podczas wieczornej lub porannej pielęgnacji braku mi czasu. Na przykład robię maseczki oczyszczające i nawilżające, peeling całego ciała, maluję paznokcie, olejuję włosy. Od pewnego czasu stosuję też cały pakiet dbania o dłonie. Szczególnie jest mi to potrzebne zimą kiedy moja skóra jest wyjątkowo wysuszona przez mróz i suche powietrze w mieszkaniu. Dzięki Miya Cosmetics miałam okazję po raz pierwszy w życiu przetestować peeling do dłoni. Drobinki peelingujące świetnie redukują szorstkość skóry, pozytywnie też wpływają na widoczność przebarwień. W składzie znajdują się olejki ze słodkich migdałów i nasion słonecznika dzięki czemu skóra jest wygładzona i nawilżona, do tego kompleks witamin który jest doskonałym odżywieniem. Staram się także stosować maskę, która – co dla mnie ważne – nie klei się, szybko się wchłania i nie trzeba jej spłukiwać. Jest idealna na okres zimowy bo chroni skórę przed pękaniem i czynnikami zewnętrznymi. Koi i regeneruje. Natomiast serum z probiotykami to coś, z czym się nie rozstaję. Utrzymuje w równowadze mikrobion skóry, który może być zaburzony przez na przykład dezynfekcję lub częste mycie. Masło shea i olejek z nasion słonecznika dodatkowo sprawia, że skora dłoni jest później bardzo miękka w dotyku, uelastyczniona i po prostu młodziej wygląda. To spory dodatek do mojego domowego spa bo przyznaję, że nigdy wcześniej nie poświęcałam dłoniom tyle uwagi co aktualnie. Moja skóra szybko pokazała mi, że jest za to wdzięczna 🙂
A jak wygląda Wasze domowe spa? Macie swoje poranne i wieczorne rutyny?
[współpraca]
Ściskam,
Alicja