Książka jest trudna, bolesna i bardzo prawdziwa. Mam jednak nadzieję, że przeczyta ją każdy. Każda kobieta i każdy mężczyzna. Po to, by później móc lepiej zrozumieć bliskie nam osoby. Dlatego, żeby dowiedzieć się, że osób, które czują podobnie jest na tym świecie więcej. Ta książka rozgrzebuje rany, ale jednocześnie jest plasterkiem. Takim ciepłym ramieniem dodającym otuchy i siły.
Magdalena Kostyszyn w internecie znana jest także jako Chujowa Pani Domu. Obserwuję jej działania od dawna i podziwiam to, w jak mądry sposób buduje społeczeństwo i działa na rzecz kobiet. Bo to nie jest profil tylko ze śmiesznymi zdjęciami i opowieściami o przypałach. To miejsce, w którym kobiety (mężczyźni także!) czują się bezpiecznie. Wiedzą, że mogą podzielić się swoją historią oraz że otrzymają wsparcie. Czasem wystarczy, że w komentarzu pod swoim postem przeczytają „ja też tak mam”.
Autorka w swojej książce zebrała wyznania kilkudziesięciu kobiet. Opowiadają o przemocy ekonomicznej, slutshamingu, depresji poporodowej, doprowadzających do omdleń miesiączkach. O trudnościach, które stanęły na ich drodze. O wszystkich momentach, w których mówiły „mam dość, dłużej nie dam rady”, a mimo to potrafiły przetrwać kolejne dni, miesiące i lata. Potrafiły wygrzebywać z siebie kolejne pokłady siły. Bo takie jesteśmy. Silne, ale też bardzo kruche. Czasem jednak przyznanie się do słabości jest trudniejsze niż sama słabość. Wiedza, że ktoś też tak ma to trochę jak zezwolenie na to, żeby wybuchnąć płaczem, albo krzyknąć „pierdolę to.” To wcale nie oznacza, że jesteśmy do niczego.
Dzięki tej książce poczułam solidarność z innymi kobietami. Takie prawdziwe girl power. Poczułam, że nie jesteśmy z tym wszystkim same, że jest nas więcej, że nasz głos jest słyszalny, że jesteśmy w stanie zrobić coś, by żyło nam się lepiej. Dodało mi to siły, by nie zamykać usta na „nie histeryzuj”czy „taki twój urok”.
Książkę przeczytałam w jeden wieczór, a później długo płakałam.
PS. Magda, gratuluję i dziękuję <3
Ściskam,
Alicja